Narzekanie
Ostatnio
trochę więcej narzekam…
Juniorowi
kończy się orzeczenie o niepełnosprawności. Musimy złożyć tonę dokumentów by
stać na ponowną komisję i dostać nowe orzeczenie.
Biegamy
zatem od lekarzach do lekarza i prosimy o wypisanie zaświadczenia o stanie
zdrowia. Oczywiście każdy lekarz zleca synowi jakieś badania itp. I dalej
biegamy robić badania. Za jakiś czas wracamy z wynikami badań i po papierek, po
który przyszliśmy. Oczywiście 90% wizyt i badań jest prywatna, więc płacimy z
własnej kieszeni. Zaświadczenie lekarskie które wypisuje lekarz jest ważne
tylko 30 dni. Więc w przeciągu miesiąca musieliśmy wyrobić się z wizytami i
badaniami u wielu specjalistów. Jutro jeszcze mamy wizytę, na szczęście
ostatnią. Niestety najdroższą. Koszt 3 badaniach specjalistycznych z krwi to
700zł. Za każdą wizytę u Profesora płacimy 280zł. Kosztów dokładnie nie podliczyłam, nie chcę płakać. Wystarczą mi latające cyferki w głowie i pusty portfel.
Niestety robiąc wszystko na NFZ nie wyrobiłabym się za nic, z rok by mi to zajęło.
Za dużo problemów zdrowotnych, za dużo specjalistów.
Jak dobrze pójdzie w czwartek jadę złożyć wszystkie dokumenty i potem zostaje nam tylko czekać na termin komisji.
Oczywiście nie tylko tym się zajmujemy. Normalnie jeździmy na zajęcia i mamy zajęcia w domu.
Pracujemy cały czas.
Ja w ciągu dnia ‘wiszę ‘na telefonie, wydzwaniam gdzieś non stop, a to do poradni, a to do szpitala. Niestety bez rezultatów. Dodzwonić się do szpitala to sztuka. Uzyskać jasne informacje również. Jedna osoba zwala na drugą, druga na trzecią, a trzecia nie wie o co chodzi i każe dzwonić do tej pierwszej.
I
codziennie siedzę i narzekam, ponieważ nic nie udaje mi się załatwić. Służba zdrowi
i inne instytucje to jakaś pomyłka…
Idę zrobić sobie na pocieszenie coś dobrego do picia ;)
Zdjęcia Ola Żebrowska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz